piątek, 30 stycznia 2009

Mój szef bóg

Zamiast pracować nad projektami, prasuję koszule i odwożę dzieci szefa. Przełożony twierdzi, że sprawdza, czy się nadaję.

Otrzymałem pracę, na której bardzo mi zależało. Jestem ubiegłorocznym absolwentem i dostałem się do znanej agencji reklamowej. Pochodzę z niedużego miasta pod Warszawą i praca w stolicy jest dla mnie dużym wyzwaniem.

Ukończyłem Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku, w agencji mam się zajmować przede wszystkim kreacją reklam, przygotowywaniem grafiki, projektowaniem stron, ale też plakatów. Szef już drugiego dnia pracy oświadczył mi, że nie jest łatwo dostać się do tej firmy i że ma nadzieję, że to docenię. Dodał, że jeśli będę go słuchać i wykonywać jego polecenia, to zajdę wysoko. No, tak, przecież chce być dobrym pracownikiem – stwierdziłem. Kłopot w tym, że dobry pracownik według mojego szefa to służący, który ślepo zaspokaja zachcianki przełożonego.

Otrzymałem stanowisko przy sekretarce szefa. Okazało się, że szef również mi zleca wykonywanie prac biurowych. Kazał np. zarezerwować bilety lotnicze, pojechać po dokumenty do partnera firmy. Nie podobało mi się, ale pomyślałem, że jestem nowy i młody, pewnie szef chce sprawdzić, czy może na mnie liczyć. Mija trzeci miesiąc, a ja nadal siedzę przy sekretarce. Nie mam odpowiedniego sprzętu do pracy jako projektant. Nawet przez jeden dzień nie wykonałem pracy, do której zostałem zatrudniony. Za to ciągle załatwiam sprawy (najczęściej osobiste) szefa.

Mam przyjmować jego gości, zdarzyło mi się kilka razy odwozić jego dzieci do przedszkola. Kilka razy prosił mnie o uprasowanie koszuli, gdy śpieszył się na jakieś spotkanie. To są zadania poniżające nawet dla asystenta, czy sekretarza. Gdy powiedziałem mu, że coś jest nie tak, stwierdził, że to okres próbny i właśnie sprawdza, czy jestem lojalny i pracowity. Powiedział, że nie da mi poważnego projektu, jeśli najpierw nie sprawdzi, czy może dać koszulę do prasowania. Wspomniałem, że podpisaliśmy umowę na okres próbny i zgodnie z umową mam robić zupełnie coś innego. Dodałem, że to niezgodne z prawem. Szef tylko się zaśmiał i powiedział, że ma w d…umowy. Bo firmę zbudował, dzięki lojalnym pracownikom, a nie umowow.

Jestem zdruzgotany, czuję się poniżony i oszukany. Z drugiej strony wciąż to znoszę, bo ciągle chcę pracować w firmie, tylko na innym stanowisku.

Koleżanka z pracy radzi, żebym przeczekał. Powiedziała mi, że szef jest trochę szalony, charyzmatyczny, lubi zadawać dziwaczne porównanie lokat pytania na rozmowach kwalifikacyjnych i dziwnie się zachowywać, tworzy wokół siebie atmosferę niesamowitości, chce się czuć bogiem. Nie chcę pracować u boga, tylko realizować się w pracy, która mi odpowiada.
Adrian

- Oczywiście może pan zgłosić nadużycia do inspekcji pracy. Jeśli łamana jest umowa, to jest podstawa, by oskarżyć firmę. Sprawą mogą też się zająć organizacje antymobbingowe. Prasowanie koszul, odwożenie dzieci - to nie powinno należeć do obowiązków żadnego pracownika. Uważam, że powinien się pan zastanowić nad zmianą pracy. Nie jestem pewna, czy wykorzystywanie pracownika i warunków umowy można nazwać charyzmatyczną postawą – twierdzi Jolanta Głębocka, doradca personalny.

niedziela, 4 stycznia 2009

Emeryci i renciści dostaną świadczenia na korzystniejszych zasadach

Prezydent Lech Kaczyński podpisał nowelizację ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Od 1 stycznia 2009 r. osoby, które nie mają za jakiś okres dokumentów niezbędnych do wyliczenia świadczenia, będą mogły wnioskować o przeliczenie renty lub emerytury.

Za okres nieudokumentowany będzie w ich przypadku brane pod uwagę najniższe wynagrodzenie z tego czasu zamiast - jak dotychczas - tzw. okresów zerowych.

Nowela została przyjęta jednogłośnie przez 407 posłów biorących udział w głosowaniu. Ma ona wejść w życie 1 stycznia 2009 r.

Przeliczenie emerytury, renty lub kapitału początkowego będzie odbywało się na wniosek składany przez zainteresowanych, a nie jak przewidywał pierwotny projekt - z urzędu przez ZUS.

Jeżeli wniosek zostanie złożony w ciągu 12 miesięcy od wejścia w życie noweli planowanego na 1 stycznia 2009 r., otrzymają oni wyższe świadczenie z mocą wsteczną, tj. od początku 2009 r.

Gdyby zrobili to później - dopiero od pierwszego dnia miesiąca, w którym złożyli wniosek. Na wydanie decyzji w sprawie podwyżki świadczenia ZUS będzie miał 60 dni, a nie jak proponowano pierwotnie 30 dni.

Wydłużenie tego okresu, jak i składanie wniosku przez zainteresowanych, jest koniecznością.

Problem z tzw. okresami zerowymi, znacznie obniżającymi emerytury lub renty, wynika z faktu, że zgodnie z obecnymi przepisami podstawowym dokumentem potwierdzającym wysokość wynagrodzenia niezbędnego do ustalenia wymiaru świadczenia jest druk ZUS Rp7 albo legitymacja ubezpieczeniowa z wpisami o okresach zatrudnienia i osiąganym w danym czasie wynagrodzeniu.

Dopuszcza się też zaświadczenia o zarobkach na druku HUS Rp7. Są jednak osoby, które - nie z własnej winy - nie mogą otrzymać żadnego z tych dokumentów, np. z powodu likwidacji zakładu pracy.

Poza tym, do końca 1990 r. pracodawcy nie byli zobowiązani do przechowywania dokumentacji płacowej dłużej niż 12 lat. Dopiero od 1 stycznia 1991 r. okres ten wynosi 50 lat. Ci, którzy chcieliby skorzystać z możliwości przyjęcia za podstawę wymiaru ich emerytury lub renty lub kapitału lokaty początkowego składek z 20 lat kalendarzowych dowolnie wybranych z całego okresu zatrudnienia podlegających ubezpieczeniu społecznemu, mogą więc zostać pokrzywdzeni tylko ze względu na brak dokumentów za część z owych 20 lat.

W tej sprawie występował już kilkakrotnie Rzecznik Praw Obywatelskich, a Trybunał Konstytucyjny orzekł, że brak regulacji wskazującej na podstawę wymiaru, choćby w wysokości najniższego wynagrodzenia, w razie braku faktycznej dokumentacji podstawy wymiaru składek, narusza zasadę sprawiedliwości społecznej.

Nowelizacja została przyjęta przez sejm 4 września.